Warmia – ziemia miłości, ziemia krzywdy…

Warmia – ziemia miłości, ziemia krzywdy…

 

„Warmia – ziemia miłości, ziemia krzywdy” pod takim tytułem w listopadowy wieczór, w świetlicy „Pod Lipą” w Gronitach, odbyło się spotkanie z trzema pokoleniami Warmiaczek – kobiet z rodziny Anielskich. Głównym tematem był los Warmiaków w czasie II wojny światowej i w okresie powojennym. Naszymi gośćmi były Pani Maria Anielska- Kołpa (seniorka rodu), siostry Rozalia Waszczuk, Helga Pauba i Krystyna Świątecka (z domu Anielskie), przedstawicielką trzeciego pokolenia była córka Pani Helgi - Monika. Spotkanie poprowadziła Pani Małgorzata Socha, która jest pasjonatką historii Warmii. Pani Małgorzata przygotowała projekcję dotyczącą Polski i Europy przed wybuchem II wojny światowej, przedstawiającą tło historyczne omawianych wydarzeń, ale przede wszystkim stworzyła przyjazną atmosferę i wydobyła z zakamarków pamięci naszych gości interesujące wspomnienia.

Pani Maria, ciocia sióstr Anielskich, urodziła się w Unieszewie, choć jak przyznaje dla niej to zawsze będzie Sząfałd (niem. Schönfelde - „Piękne Pole”), bo tak była nazywana ta miejscowość w czasach jej dzieciństwa. Ludzie zamieszkujący te tereny posługiwali się głównie językiem niemieckim, dzieci uczyły się w szkołach gdzie językiem wykładowym był język niemiecki. Mama Pani Marii urodziła się w Naterkach i mówiła silną gwarą warmińską, natomiast ona mówiła po niemiecku i do tej pory modli się i liczy w tym języku. Warmia była zlepkiem różnych narodowości, kultur i języków, które się wzajemnie przenikały. Pani Maria opowiadała, że było to dla nich naturalne, nie dzielili ludzi na Polaków czy Niemców. Wielu Warmiaków nie rozumiało wyzwolenia, które przyszło wraz z Armią Czerwoną. Nie brakowało im Polski, bo tak naprawdę jej nie znali. Chcieli tylko godnie i spokojnie żyć.

Siostry Anielskie urodziły się w Sząbruku i spędziły tu wczesne dzieciństwo. Bardzo dobrze wspominają ten czas. Pani Krystyna Świątecka opowiadała, że ich mama często mówiła, że jeśli ktoś jest stąd, z Warmii, to można mu zaufać, bo to jest swój. Dla niej liczyło się przede wszystkim to czy człowiek jest dobry, uczciwy, mądry.

Wspólnym mianownikiem zawsze była Warmia, rodzinna ziemia, ziemia miłości… Ludzie ją zamieszkujący byli bardzo do niej przywiązani. Pani Maria po studiach w Poznaniu, które skończyła dzięki swojej determinacji i ogromnej chęci uczenia się, wróciła do Olsztyna. Tata sióstr Anielskich pomimo możliwości wyjazdu, nie chciał opuścić tej ziemi, twierdził, że tu się wychował i tu jest jego miejsce. Warmia to niestety również ziemia krzywdy…

Siostry Anielskie zgodnie stwierdziły, że tę krzywdę wiernie oddaje film „Róża” w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego. To bardzo realny obraz zła, przemocy i prześladowania, którego doświadczyli Warmiacy i Mazurzy, a szczególnie kobiety. Pani Maria „Róży” nie oglądała. Nie chciała przywoływać tamtych wspomnień.

Jeszcze długo po zakończeniu spotkania pozostały ze mną słowa Krystyny Świąteckiej, która powiedziała, że aby dobrze wyposażyć dziecko na przyszłość, należy dać mu korzenie i skrzydła. Ona i jej siostry zostały tych korzeni pozbawione. W ich domu rozmawiało się w języku niemieckim, gdy zaczęły uczęszczać do polskiej szkoły nie rozumiały dlaczego są potępiane. Były szykanowane, nazywane Szwabkami, czuły się przez to wyobcowane, inne. Chciały się odciąć od przeszłości, od niemieckiego akcentu, być w końcu jak to powiedziała Pani Rozalia - „normalne”. Bardzo szybko chciały nauczyć się języka polskiego i dobrze się uczyć, aby w końcu się nie wyróżniać i zyskać akceptację.

Monika – trzecie pokolenie kobiet z rodziny Anielskich nie wstydzi się swojego pochodzenia, jest dumna ze swoich korzeni. Jest też silnie przywiązana do historii swojej rodziny. Bardzo emocjonalnie opowiadała nam o tym, że ludzie często negatywnie reagują na imię jej mamy – Helga. Mama woli przedstawiać się Hela, ale Monika to prostuje. Dzięki temu, że otrzymała korzenie i skrzydła, jest świadoma przeszłości, ale jest również otwarta i tolerancyjna, dla niej nigdy dzisiejszy Niemiec nie będzie Szwabem.

Tak jak w piosence „Czerwonego Tulipana”:

„By mała kulka Ziemia miała jakiś sens...

By miała sens...

Kocham Niemców, Mazurów, Warmiaków, Rosjan, kocham Warszawiaków,

Kocham górali, kurpiów, kocham ludzi z marmuru ze stali

Kocham Żydów i Litwinów, Cyganów i Białorusinów, Ukraińców

Kocham ludzi z kresów, kocham Poznaniaków

Wszystkich...

Olsztyn kocham, moją małą Amerykę

Olsztyn kocham, moją Amerykę…”

Myślę, że nie tylko dla mnie było to ważne i ciekawe spotkanie. Dzięki naszym gościom mieliśmy wyjątkową okazję do dotknięcia prawdziwej historii Warmii, świadectwa dnia codziennego z życia zwykłych ludzi w tamtych trudnych czasach.

Po tym spotkaniu bardziej świadomie doceniam fakt, że urodziłam się i żyję w Polsce w czasach pokoju. I niech tak zostanie…

We wspomnieniach naszych gości pojawiły się również wątki związane z Gronitami. Pani Maria pamięta, że jako dziecko jeździła z rodzicami do Olsztyna po zakupy właśnie przez Gronity. Była to bezpieczniejsza droga, ponieważ na głównym szlaku dochodziło do kradzieży i rozbojów. Tak więc również w tamtych czasach droga Gronity – Dajtki była „drogą życia”.(!) Pani Krystyna Świątecka wiele lat temu przyjechała do Gronit i poczuła, że to jej miejsce na ziemi. Wybudowała tu dom, zamieszkała w nim z rodziną i poczuła, że jest u siebie. Przyznała, że gdyby nie zmusiła jej do tego sytuacja życiowa, nigdy by Gronit nie opuściła.

W imieniu Stowarzyszenia GARIAN i Rady Sołeckiej bardzo dziękuję naszym wspaniałym Paniom, że zechciały nas odwiedzić i podzielić się ciekawą historią swojej rodziny. Pani Maria to niesamowita kobieta, która pomimo swoich ciężkich doświadczeń, zachowała pogodę ducha i ujęła nas uśmiechem i pozytywną energią. Ta pozytywna energia jest na pewno w rodzinie Anielskich przekazywana genetycznie, ponieważ pozostałe Panie też nią silnie emanowały! Dziękujemy za cudowną atmosferę, za chwile wzruszeń i zadumy, które dzięki Wam były naszym udziałem. Serdeczne podziękowania dla Pani Małgorzaty, dobrego ducha naszego spotkania oraz dla Kasi Potrapeluk, naszej mieszkanki, która to wszystko tak pięknie wymyśliła.

 

Dorota Grzeszczuk

z urodzenia Pomorzanka, sercem Warmiaczka

z pięknej wioski Gronity w pełnej cudów gminie Gietrzwałd